Print Friendly and PDF

Nalewka z zielonych orzechów włoskich, czyli włoski likier Nocino

Nalewka z zielonych orzechów włoskich, czyli włoski likier Nocino

Jakiś czas temu będąc u znajomych na grillu mieliśmy sposobność spróbowania pewnego "specjału". Mowa o nalewce na zielonych orzechach włoskich. Zostało nam to przedstawione jako coś specjalnego, coś na specjalne okazje dla specjalnych gości. Poczuliśmy się więc stosownie dopieszczeni i ochoczo spróbowaliśmy tej ambrozji. I prawie się nogą przeżegnałem! Chryste Panie na gumowym bananie, to było okrutne! Ja wiem, że gusta i smaki są różne, ale jakim perwerem trzeba być żeby twierdzić, że to wyjątkowy napitek?! Wyjątkowy chyba faktycznie, ale w innym znaczeniu niż się spodziewaliśmy. Podobno nie ma nic lepszego na ból brzucha. Być może, w to jestem skłonny uwierzyć. Ale akurat problemy gastryczne się mnie nie imają, w całym swoim życiu mógłbym je na palcach jednej ręki policzyć i pewnie jeszcze kilka palców wolnych by mi zostało.
     
Poszperałem więc w internecie i faktycznie ludzie na różnych kulinarnych blogach się tym zachwycają. Robią nalewkę z wódki/spirytusu, cukru i tych orzechów. I na lewo i prawo pieją, że to takie rewelacyjne jest. Kurcze, nie kumam tego. Jest im smutno z tego powodu, że oni dali się na to naciąć i chcą żeby inni też poczuli jakie to jest złe? Nie wiem, nie rozumiem. Ale poszperałem jeszcze głębiej w necie i na pewnym alkoholowym forum natknąłem się na coś o nazwie "nocino". To włoski likier z tychże zielonych orzechów. Ale nie ma on zupełnie nic wspólnego z tym zajzajerem dostępnym na większości wspomnianych przeze mnie wcześniej blogów. To złożony smak, na który wpływa mnogość dobrze dobranych dodatków, to nie wódka+cukier+orzechy.

Akurat miałem nieco więcej orzechów więc zrobiłem dwie wersje: jedną według znalezionego przepisu, a drugi przepis sam wymyśliłem. Starałem się idealnie dobrać wszelkie składniki i ich ilość, tak żeby wszystko ze sobą zagrało i się zbilansowało. Ale o tym później, nie wszystko na raz. Teraz przepis znaleziony na pewnym alkoholowym forum i zamieszczony tam przez użytkownika o nicku radius (a ja pozwoliłem sobie nieznacznie dostosować ten przepis do własnych potrzeb).

Jeszcze tylko jedna uwaga: orzechy na nocino najlepiej jest zbierać na samym początku lipca. Jeżeli zaś chcecie zrobić leczniczą nalewkę na żołądek (okrutną w smaku) to najlepsze są do tego orzechy czerwcowe.


1 l spirytusu rozcieńczonego do 50%
0,5 kg zielonych orzechów włoskich (około 20 sztuk)
0,5 kg cukru
200 ml wody
1 laska cynamonu
0,5 laski wanilii
4 goździki
pół łyżeczki gałki muszkatołowej
skórka z jednej pomarańczy

Najpierw, przede wszystkim, zakładamy gumowe rękawice. Orzechy bardzo farbują i tego brudu przez wiele dni nie da się potem domyć.

Orzechy kroimy na ćwiartki, wkładamy do słoja, dodajemy również resztę składników (oprócz wody i cukru) i zalewamy spirytusem. Macerujemy 2 miesiące. Po tym czasie zlewamy przez durszlak, tak żeby oddzielić alkohol od orzechów (i reszty). Orzechy (i reszta) nie będą nam już potrzebne.

Cukier rozpuszczamy w wodzie (najlepiej wodę nieco podgrzać, wtedy będzie łatwiej) i dolewamy do alkoholu. Jeżeli podgrzaliśmy wodę to czekamy aż ostygnie nieco. Filtrujemy dokładnie, butelkujemy i odstawiamy na 12 miesięcy. Po tym czasie nocino zyska głębię smaku i niesamowity bukiet, warto poczekać tyle czasu.

Smacznego!



Nalewka z zielonych orzechów włoskich, czyli włoski likier Nocino

Komentarze

  1. dzięki za ten wpis, też mnie poczęstowano takim "cudem" i wyszłam na ignorantkę bo nie poprosiłam o dolewkę. DOstałam butelkę tej nalewki do domu, podobno ma dopiero rok i musi się jeszcze przegryzać. Smakuje jak karmel ze spirytusem, ni hu hu rzechów nie czuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie kompletnie nie rozumiem tych zachwytów. Pewnie też ignorantem jestem :)

      Usuń
  2. Super przepis wypróbuję.A ten zajzajer jest naprawdę popularny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam ją od dawna i tak: 1) na żołądek jest genialna w wydaniu 70%, stołowa łyżka pokona każdy ból brzucha, 2) do picia jako wódka była opisane w książce "domowy wyrób win", i właściwie właśnie spirytus, orzechy i cukier załatwiają sprawę ale faktycznie, dobre kilka miesięcy musi to to odstać, na świeżo jest fest podłe

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam A ja mam taki problem. W jakiej proporcji rozrobić spirytus 90% do wymaganego w przepisie? Mam półlitrową butelkę. Wstawiam wodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli z pół litra 90% spirytusu potrzebujesz otrzymać 50% to musisz dolać około 0,4 litra wody. Otrzymasz wówczas jakieś 0,9 litra alkoholu 50%. To trochę mniej niż w przepisie. Możesz więc zrobić z mniejszej ilości, albo dolej pól litra wody do pół litrówki spirytusu i otrzymasz wówczas alkohol 45%. Myślę, że to drugie rozwiązanie będzie lepsze.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź. Zrobię wariant drugi. Idę kroić orzeszki. pozdrawiam 😊

      Usuń
  6. Witam A ja mam taki problem. W jakiej proporcji rozrobić spirytus 90% do wymaganego w przepisie? Mam półlitrową butelkę. Wstawiam wodę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam mam sporo butelek wodki Krupnik ma zawartosc alk.40% moglabym uzyc jej zamiast spirytusu i dodajac wtedy mniej wody??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta ilość spirytusu i wody z przepisu daje w sumie 1,2 litra alkoholu ok. 42%. Możesz więc po prostu dać 1,2 litra tego 40% krupniku, też będzie dobrze.

      Usuń
    2. Choć generalnie teoria mówi że nalewki maceruje się w alkoholu 60-70%, ale... szkoda by było ten krupnik wylać więc pewnie i nalewka też z niego wyjdzie ;)

      Usuń
    3. Choć generalnie teoria mówi że nalewki maceruje się w alkoholu 60-70%, ale... szkoda by było ten krupnik wylać więc pewnie i nalewka też z niego wyjdzie ;)

      Usuń
  8. Ok dziekuje za odpowiedz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. przecież ten przepis to badziew. bez sensu. oddaj mi moje 2minuty, które straciłem na czytanie tego czegoś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co konkretnie jest w nim badziewnego? Bo robię z tego przepisu od kilku lat i wychodzi całkiem nieźle. Ale może mnie oświecisz swoim geniuszem.

      Usuń
  10. Niestety nie mam pojęcia. Ja nie prowadzę sprzedaży, robię tylko po kilka sztuk na własne potrzeby. A tej nalewki już nawet nie mam i dla siebie. Kolejne parę butelek będę miał za rok.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".

Popularne posty