Print Friendly and PDF

Muffiny piernikowo-czekoladowe

www.chleby.info

Witajcie w nowym roku. Mam nadzieję, że w Sylwestra bawiliście się co najmniej tak dobrze jak my. A pierwszy wpis w nowym roku zaczniemy od pewnej historii. Znaczy się jak zawsze, nic nowego. Bo zawsze się zastanawiałem czy jest muffin czy muffina. Znaczy się rodzaj męski czy żeński. Prawdę mówiąc nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale rozważanie nad tym przypomniało mi historię z lat młodzieńczych. Jako, że moje młodzieńcze lata do łatwych nie należały, tak więc w tej historii gdzieniegdzie, tu i tam, pojawiać się będą wyrazy dość nieprzyzwoite. Ale pojawiać się muszą, żeby oddać ducha tamtych czasów. Chodzi mianowicie o pewną batalię językową, która miała miejsce, gdy byłem jeszcze nastoletnim dresiarzem.
     
www.chleby.info

Otóż na naszym osiedlu, papierosa określało się mianem szlug. Zawsze tak było. Paczka szlugów, Seba daj szluga, i tak dalej. Jednak pewnego dnia jeden z Sebków usłyszał gdzieś, że poprawnym określeniem jest szluga. Forma żeńska. Powinno się więc mówić: Seba, daj szlugę. Doprowadziło to do zagorzałej dyskusji w naszym gronie, która szybko rozprzestrzeniła się na resztę ziomeczków. Nim się obejrzałem, największym osiedlowym problemem była poprawność językowa slangowego określenia papierosa. Część Sebków zaakceptowała nową, rzekomo poprawną formę, jednak niektórzy nie mieli zamiaru wyrzekać się swoich przekonań. Doprowadziło to do wytworzenia się dwóch stronnictw - buntowników mówiących „szlug”, oraz erudytów mówiących „szluga”. Eskalacja konfliktu postępowała dalej, co zaczęło skutkować rękoczynami. Gdy jeden z Sebków-erudytów zapytał Sebka-buntownika o szlugę, ten wystosował do niego prośbę, aby nie używał tej pedalskiej nazwy. Erudyta wywnioskował, że kolega zakwestionował w ten sposób jego heteroseksualizm, więc postanowił stanowczo zaprotestować poprzez wykurwienie mu działa na mordę.

Osobiście nie miałem zamiaru angażować się w walki i zacząłem mówić fajka, jednak szybko zorientowałem się, że funkcjonuje również określenie fajek, więc by uniknąć kolejnych sporów przestałem palić. 

Nikt nie miał zamiaru ustąpić. Wszyscy rozumieli powagę sytuacji. Gdy usłyszałem, że nie zadajemy się już z tym frajerem Grubym, nie musiałem pytać o przyczynę. Znałem ją. Gruby był erudytą, a moja ekipa pozostawała konserwatywna. Konflikt trwał do momentu, w którym stanowisko zajął osiedlowy mędrzec, Łysy.

Ze względu na swój zawód - Łysy był znanym handlarzem - nie ograniczał się on do naszego osiedla, i znał wielu ludzi z zewnątrz. Z uwagi na jego wiedzę i doświadczenie był powszechnie szanowany, więc każdy liczył się z jego zdaniem.

Może też trochę dlatego, że był naprawdę ogromnym skurwielem.

W każdym razie, Łysy podobno kilkukrotnie już odnosił się do sprawy, jednak różni ludzie podawali różne informacje - jedni twierdzili, że mówił szlug, a inni zarzekali się, że słyszeli jak powiedział szluga. Pewnego dnia, podczas uczty z okazji urodzin jednego z ziomeczków, Łysy wygłosił sentencję, którą pamiętam do dziś. Wszyscy słuchaliśmy w ciszy, spijając mądrość z jego ust:

„Ja pierdolę, można mówić „szlug” i można mówić „szluga”, jakie to ma kurwa znaczenie?”

Jeden z erudytów zaczął coś wtedy nieśmiało stękać, jednak nie zrozumiałem co powiedział. Wydaje mi się, że było to jakieś pytanie, ponieważ Łysy dodał wtedy, że chuj go to obchodzi i jak jeszcze raz jakiś debil go o to zapyta, to mu rozkurwi mordę.

W ten sposób konflikt został zakończony. Wszyscy wyciągnęli wnioski ze słów mędrca i zrozumieli, że oba stronnictwa powinny żyć w pokoju. Z tego co wiem, do dziś na osiedlu funkcjonują obie formy, a Łysy odsiaduje piętnastaka.

Jaki z tego morał? To nie jest jebana gra i są ludzie, którzy w imię poprawności językowej potrafili wykurwić działo na ryj najlepszemu ziomkowi.

A jeśli chcecie mieć zasady poprawnej polszczyzny w dupie, to musicie mieć 50 cm w łapie, 2 metry wzrostu, klamkę i 30 drechów pod sobą. 

Elo i zapraszam na przepis na muffiny, bez różnicy czy są rodzaju męskiego czy żeńskiego.

150 g masła
ok. 150 g czekolady *
300 g mąki pszennej jasnej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki kakao
200 g miodu
2 łyżki ekstraktu z wanilii
2 jajka
170 ml mleka
50 g orzechów włoskich
porzeczki **

Przyprawy:
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki zmielonych goździków
1/4 łyżeczki ziela angielskiego (3-4 kulki)
1/4 łyżeczki nasion kolendry
1/4 łyżeczki pieprzu
1/4 łyżeczki kardamonu
1 łyżeczka cynamonu

* Czekolada może być taka, jaką lubicie. Ja chciałem zrobić z gorzką czekoladą, ale Ania nalegała na mleczną.
** My użyliśmy porzeczek w syropie, takich w puszce. Przypadkiem kupiliśmy w jednym ze sklepów. Swoją drogą naprawdę fajna rzecz. Można też użyć dżemu, powideł, itp.

www.chleby.info

Przyprawy przekładamy do moździerza i ucieramy na proszek (kardamon najpierw wyjmujemy z łupin).

Masło roztapiamy i studzimy. Łączymy z resztą mokrych składników i mieszamy chwilę aż się połączą. 

100 g czekolady drobno siekamy (pozostałe ok. 50 g dzielimy na kostki). Orzechy także siekamy i w osobnej misce mieszamy z resztą suchych składników. Po wymieszaniu przesypujemy całość do miski z mokrymi składnikami. Mieszamy łyżką, aż wszystko się połączy. Nie za długo, może minutę.

Do foremek na muffiny (silikonowych lub wyłożonych papilotkami) przekładamy łyżkę ciasta. Na to wykładamy łyżkę porzeczek (lub tego, co chcemy), na nie kładziemy kostkę czekolady i przykrywamy kolejną łyżką ciasta. Tak żeby w sumie cista sięgało mniej więcej do ¾ foremki.

Ciasta powinno wystarczyć na 12 muffinek. Pieczemy ok. 25 minut (do suchego patyczka) w 180 stopniach.

Smacznego!


www.chleby.info

Komentarze

Popularne posty