Print Friendly and PDF

Frizzante Piemonte D.O.C. Chardonnay


Jakiś czas temu (piszę to ze sporym opóźnieniem) zgłosił się do Madzi niejaki Gabriel z portalu poświęconego winom dotrzechdych.pl z nie byle jaką propozycją. Zresztą do innych blogerek też się zgłosił. Bo akcja generalnie skierowana była do kobiet. 
Ale przejdźmy do konkretów, znaczy się do owej propozycji. Otóż Madzia dostanie butlę winiaka jeśli je zrecenzuje. No toż to przecież złoty interes, któż by nie chciał butelki wina za gratisa? :) Dodatkowo postanowiliśmy z Madzią tutaj tę recenzję zamieścić, w ramach podziękowania za przyjemny wieczór przy winie. Jako główny blogowy skryba ja piszę ten post wyręczając Madzię w tym niewdzięcznym obowiązku. Zatem pozwolę sobie zacytować recenzję, którą Madzia wysłała wspomnianemu Gabrielowi.

"W końcu, nareszcie. Kurier dostarczył Frizzante Chardonay D.O.C. Stanęło ono na stole, a w koło my: ja, czyli Madzia. Pablo - mąż mój i Marta, przyjaciółka wspólna, właściwie prawie członek rodziny. Czyli wszyscy w komplecie. Pierwsze spojrzenie: etykieta. Minimalistyczna. A jednak rzucająca się w oczy. Doskonale zaprojektowana. Takie lubię właśnie. Skromnie i ze smakiem. Nie szata zdobi człowieka, czy jakoś tak... :) Chociaż w sumie w tym wypadku zdobi również i szata, bo jak pisałam: skromna, ale rzucająca się w oczy. No nic, nie samą szatą, czy tam etykietą człowiek żyje, pora się napić :)
Honory pana domu czynił Pablo. Hmm, w sumie dziwne by było gdybym ja honory pana domu czyniła. A tak na marginesie to chyba przejęłam po mężu skłonności do suchych żartów i kiepskich dygresji :) Otóż Pablo przeczytał, że jeśli wino będzie dobrze schłodzone i podane zostanie ze skórką cytryny to doskonale posłuży jako aperitif. Nie bardzo wiedzieliśmy w jakiej formie tę skórkę zaserwować więc Pablo wystrugał skrobaczką do warzyw fantazyjne farfocle i umieścił je w kieliszkach. Wizualnie wyszło nieźle. Jak się chwilę później okazało smakowo nawet bardziej niż nieźle.
Wino ma jasny słomkowy kolor, jest bardzo, ale to naprawdę bardzo delikatnie musujące, mocno schodzone ze skórką cytrynową doskonale orzeźwia. Co prawda jest marzec, ale podejrzewam, że na lato nie byłoby lepszego orzeźwienia. W tym spisuje się rewelacyjnie. Intensywny smak cytrusów fantastycznie rozlewa się po języku i dalej po przełyku, leciutko spływa i chce się więcej i więcej. Podejrzewam, że nawet bez skórki cytrynowej efekt byłby zbliżony, bo korek fantastycznie pachniał cytrusami. Skórka jeszcze bardziej wzmocniła ten smak. Latem, gdy usiądziemy w naszym ogródku nie wyobrażam sobie niczego innego.
Po jakiejś godzinie, gdy wino nabrało temperatury pokojowej smak nieco się zmienił. Wcale nie na gorsze, po prostu stał się inny. Już nie tak ostry, nie tak przyjemnie drażniący podniebienie. Stał się nieco łagodniejszy. Aromat poszedł chyba w innym kierunku. To już nie były cytrusy, ale jakby jakieś jabłka, winogrona... Sama nie wiem... Jakiś taki niesiony wiatrem zapach targu owocowego. Bardzo przyjemna nuta.
Ogólnie wino zaskakuje swoją zmiennością smaków i chętnie do niego wrócę. Chętnie sprawdzę inne pozycje marki Frizzante".

No to tyle Madzia. Teraz parę słów ode mnie. Wino faktycznie nie kulawe. Jakbym potrafił tak ładnie pisać i mówić jak Madzia to potwierdziłbym powyższe słowa. A mówiąc treściwie i po męsku: spoko, daje radę. Mógłbym je bez problemu pić, gdyby Madzi częściej je wysyłali :)
Faktycznie jest naprawdę smaczne, ma fajną owocową nutę. Ale chyba bardziej trafia do kobiet. Albo ewentualnie do ludzi, którzy nie mają gardła przeżartego hektolitrami piwa :)
Bo tak: kosztuje 38 złotych. A w smaku niewiele przewyższa moje ulubione Liebfraumilch za złotych 15 :) Taaak, wiem... Liebfraumilch to tani sikacz doprawiany cukrem, ale czy ja jestem znawcą win? :)
Powiem tak: jeśli stać cię na wino za 38 złotych to się nie zawiedziesz, gwarantuję.


---------------------------------------------------------------------
Chcesz dostawać moje przepisy prosto na e-mail? Wpisz swój adres z prawej strony w okienko "Przepisy prosto na twój e-mail!". Od tej pory żaden przepis Ci nie umknie :)

Komentarze

  1. :)Wszystko było fajnie do momentu zobaczenia ceny.Opis,delikatne bąbelki,bukiet,kolor, dobrze tylko ta cena.Potem refleksja ile za to było by piwa?? Nie,nie Żywca,czy Okocimia Mocnego. Perła,Leżajsk,Kasztelan,Żubr wszystkie miałem ostatnio okazję (dozując)spróbować, smakowały(prezent od syna)koneserzy wiedzą o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc właśnie w ostatnim akapicie recenzji podsumowałem to podobnie jak ty :)
    Ja znawcą wina nie jestem. Piję tanie szczochy, ale z drugiej strony faktem jest, że wino jest zacne i gdyby mi ktoś jeszcze jedną butelkę dał to oczywiście chętnie wypiję. Bo jest naprawdę smaczne, tutaj dyskusji nie ma.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".

Popularne posty