Polędwica suszona
Sylwester za nami, mamy nadzieję, że bawiliście się równie dobrze jak my. Pora powoli wracać do pracy. Chociaż może akurat nie dzisiaj, bo jest niedziela. Akurat w tym roku dość niefortunnie wypada Trzech Króli, bo właśnie dzisiaj. Czyli wolnego dnia nie będzie. Chyba, że ktoś powinien dzisiaj pracować, to jednak ma wolne.
My, Polacy, lubimy dwie rzeczy. To znaczy lubimy więcej rzeczy, ale dwie lubimy bardziej niż inne. Lubimy wolne dni (i kiedy tylko się da robimy tzw. „długie weekendy”) i lubimy kombinować. Obie te rzeczy są bardzo zdrowe i pożądane. Bo im człowiek bardziej wypoczęty, tym bardziej szczęśliwy. A im bardziej kombinuje tym mądrzejszy jest. Ale do rzeczy... Nie zawsze Trzech Króli było dniem wolnym. W powojennej Polsce to był wolny od pracy dzień. Aż do 1960 roku. 16 listopada Sejm PRL-u podpisał stosowną ustawę i wolne się skończyło. Lata mijały, całe dziesięciolecia nawet, a ludzie pracowali 6 stycznia. Aż nagle ktoś się odważył i zaczął przebąkiwać, że przydałoby się przywrócić wolny od pracy dzień. Ale inne mądre głowy zaczęły protestować i twierdzić, że i tak mamy za dużo wolnego, że rynek pracy na tym straci, że pracodawcy zbiednieją i takie tam gadanie. Ale, że lobby katolickie mamy w Polsce silne, zatem udało się osiągnąć kompromis. Istniał wówczas zapis w prawie pracy, że jeżeli jakieś święto przypada w sobotę (czyli w dzień, w który zasadniczo się nie pracuje) to pracodawca musi oddać pracownikowi w zamian inny dzień wolny. Tak żeby wolny dzień był, skoro jest święto. Nie pytajcie nas o co w tym chodzi, my tego nie rozumiemy. Zatem dogadane zostało, że 6 stycznia będzie dniem wolnym, jeśli zostanie usunięty zapis o oddawaniu wolnego dnia za święto przypadające w sobotę. Każdy to zaakceptował, każdy był zadowolony. We wrześniu 2010 roku rozpoczęto prace legislacyjne i już w listopadzie prezydent Komorowski podpisał stosowne papiery. 6 stycznia 2011 był pierwszym od 1960 roku dniem Objawienia Pańskiego (bo tak właśnie nazywa się ten dzień w nomenklaturze katolickiej) wolnym od pracy. Taki stan rzeczy trwał rok, czy dwa lata. Ale krzyk się podniósł, że to takie przecież mało fajne jest zabieranie mam tego wolnego dnia za sobotnie święta. Że przecież skoro było wolne, to się należy i nadal ma być. Trybunał Konstytucyjny się sprawie przyjrzał, zbadali co trzeba, pomedytowali i orzekli, że faktycznie to jest działanie niekonstytucyjne. I został przywrócony zapis o oddawaniu wolnego dnia za święto przypadające w sobotę. A wolny dzień na Trzech Króli oczywiście pozostał, nie został już cofnięty. Ot, takie to nasze polskie kombinowanie.
Ale przejdźmy do sedna. Otóż dzień Objawienia Pańskiego (popularnie zwany świętem Trzech Króli) kojarzy nam się z wędrówką owych królów, mędrców. Według tradycji chrześcijańskiej były to osoby, które miały podążać za Gwiazdą Betlejemską w poszukiwaniu miejsca narodzin Jezusa. Podążali, aby przekazać Jezusowi dary i złożyć pokłony. Nie bardzo wiadomo ile ta wędrówka trwała, ale zapewne była długa. A w drodze coś jeść trzeba. I z tym właśnie wiąże się nasz dzisiejszy przepis, który dla Was przygotowaliśmy. Otóż co można zabrać w długą drogę, tak żeby się nie zepsuło, żeby można było jeść w drodze, żeby problemu nie sprawiało? Nic bardziej nie spełnia tych kryteriów niż suszona polędwica, taka wędlina wędrowca. Zrobiona na wzór szynki parmeńskiej. Czyli coś co można po plasterku żuć niemalże, zaspokajając głód w podróży. Oczywiście zastosowanie takiej polędwicy jest nieograniczone, nadaje się nie tylko w podróży. Na przykład jest doskonałym dodatkiem do pizzy. Ale o pizzy może innym razem coś napiszemy… Taka suszona polędwica z pewnością byłaby dobrym rozwiązaniem dla trzech mędrców, podróżujących zimą po nieznanych terenach.
A zanim podamy Wam przepis mamy jeszcze ciekawostkę. Sławetne, pisane na drzwiach K+M+B. Zwyczaj ten istnieje od XVIII wieku. Ale co to właściwie oznacza? Większość ludzi uważa, że to po prostu pierwsze litery imion trzech króli podążających do Jezusa. Nic bardziej błędnego. Wcześniej pierwszą literą nie było K, tylko C. Zostało zamienione na K zapewne po to żeby lepiej pasowało do teorii o imionach króli. A prawda jest taka, że oznacza to po prostu Christus Mansionem Benedicat, czyli Niech Chrystus błogosławi temu domowi. Ewentualnie czasem można spotkać również rozwinięcie tego skrótu (według św. Augustyna) jako Christus Moltorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu).
Teraz już możemy przejść do przepisu na suszoną polędwicę, prawdziwą wędlinę wędrowca. Mamy nadzieję, że jej smak spowoduje, że na stałe zagości w Waszych kuchniach i na Waszych stołach.
Większość przepisów (żeby nie zaryzykować stwierdzenia, że wszystkie), z którymi się spotkaliśmy mówi, żeby mięso obtoczyć w cukrze. My akurat uważamy, że to jest zupełnie zbędne, ponieważ cukry są rozkładane przez bakterie mlekowe. Które akurat nie bytują na mięsie. Zatem użycie cukru nie dość, że niczego nie wnosi, to jeszcze powoduje słodki posmak mięsa. A to nie jest nam potrzebne. Prawdopodobnie ktoś kiedyś wymyślił przepis z cukrem, a wszystkie obecnie dostępne przepisy są modyfikacją tego jednego. W ogóle jest w nich bardzo duża ilość przypraw wszelakich. My ograniczyliśmy je do naprawdę niezbędnego minimum (czyli tylko sól i ziarna kolendry). Wszystko po to, aby maksymalnie wydobyć smak samego mięsa. I mamy nadzieję zaszczepić w Was nowy trend, aby rozsądnie używać przypraw. Wtedy, gdy one faktycznie są potrzebne. I mamy również nadzieję, że ten przepis wytyczy nowy kierunek w wędlinach dojrzewających.
PRZEPIS NA POLĘDWICĘ SUSZONĄ
Polędwica suszona - składniki
Składniki:
- schab
- sól (40 g na każdy kilogram polędwicy)
- ziarna kolendry
Polędwica suszona - wykonanie
Schab dokładne myjemy, osuszamy i dokładnie, obficie nacieramy solą. Przekładamy na tackę i chowamy na 5 dni do lodówki. Codziennie zlewamy wodę, która wycieknie ze schabu i przekręcamy go na drugą stronę. Po 5 dniach nacieramy schab ziarnami kolendry zmiażdżonymi w moździerzu. Ziaren nie żałujmy, natrzyjmy mięso solidnie. Następnie wkładamy je w pończochę (lub rajstopy). Robimy kilka warstw z tej pończochy, tak żeby wykorzystać całą jej długość. I wieszamy gdzieś pod sufitem (my posłużyliśmy się karniszem). W ten sposób suszymy 7 dni. Następnie zdejmujemy, wyjmujemy z pończochy, przekładamy na talerz i kolejne 7 dni trzymamy w lodówce (przekręcając codziennie na drugi bok). Po tym czasie suszona polędwica jest już gotowa do jedzenia. Krojona na bardzo cienkie plasterki smakuje idealnie. Smak jest zbliżony do szynki parmeńskiej dostępnej w sklepach, ale nie jest tak nachalny, jest o wiele bardziej subtelny i delikatny. Co akurat nam odpowiada i to było naszym celem. My z całą pewnością do tego przepisu będziemy wracać. Was również do tego zachęcamy. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że na skutek suszenia polędwica znacznie się kurczy, zmniejsza się jej objętość i traci na wadze. Nie róbcie więc zbyt małego kawałka. My użyliśmy 885 g polędwicy, a finalnie wyszło nam zaledwie 560 g. Czyli ubytek wagi dość spory.
Zastanawiające i intrygujące. Mam wielką ochotę spróbować, ale nie przemawiają do mnie te rajstopy. Może lepiej użyć gazy jałowej z apteki? No i jak długo potem i gdzie przechowywać? Czy nie zalęgną się w niej jakieś jady kiełbasiane?
OdpowiedzUsuńMoże być gaza z apteki, nie ma znaczenia. A przechowywać można w lodówce, byleby wilgoci nie łapało. Można naprawdę długo trzymać, na pewno ze 2 tygodnie. Dłużej pewnie też, ale nie sprawdzałem.
UsuńBardzo Ci dziękuję za ten idealny przepis! :)
OdpowiedzUsuńJa kupuję taką suszoną polędwicę w osiedlowym sklepie z wędlinami. Robi ją tam taka miła pani która ma swój biznes jeszcze od czasów PRL'u i ma świetne wyroby.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, wcale nie trudny przepis. Jak będę miała troche wolnego czasu w domu to zabiorę się za przyrządzenie takiej polędwicy z twojego przepisu.
OdpowiedzUsuńTrzeba ją tak jakby dosuszać w lodówce czy może być to jakieś inne miejsce? Bo nie wiem czy dla dojrzewającej wędliny lodówka to dobre miejsce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPo zrobieniu ogólnie trzeba trzymać w suchym miejscu. Jeśli w lodówce nie będzie łapała wilgoci, to może być i lodówka.
UsuńBabcia kiedyś robiła taką wędlinę i była bardzo smaczna. Suszyła ją w przewiewnym i ciepłym miejscu przy piecu, gdy kończyła gotować obiad i piec był tylko lekko ciepły.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu taka polędwica nie ma życia. Czasem robimy wędliny sami, jak właśnie polędwica czy kiełbasa podsuszana, ale idzie to tak szybko do żołądka że czasem nie ma szans się dobrze ususzyć. Jednak domowa wędlina nie może równać się z kupną.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajny przepis
OdpowiedzUsuńGenialny przepis warty sprawdzenia!
OdpowiedzUsuńAle to w końcu schab czy polędwica ? Się pogubiłem. Zdjęcie raczej przypomina mi schab...
OdpowiedzUsuńPolędwica, oprócz tego, że jest częścią półtuszy wieprzowej lub ćwierćtuszy wołowej, jest również rodzajem wędliny. Przygotowywanej ze schabu.
Usuń