Print Friendly and PDF

Jagodzianki


W poprzednim wpisie - wczoraj – pisałem, że to mój ostatni wpis i ostatni wypiek w starym mieszkaniu. Taaaa, nie mogłem chyba bardziej minąć się z prawdą… Otóż byliśmy z Magdą w Puszczy Kampinoskiej na jagodach :) Tak, tak, wiem, że tam nie bardzo można nic zrywać. Ale te jagody tak się do nas uśmiechały… :) W sumie obrobiliśmy tylko jedną polankę. A jagód było tyle, że z tej jednej polanki mieliśmy dwa litrowe słoiki i całkiem spory metalowy kubek :) No więc jak już mieliśmy te jagody to Magda wymyśliła sobie jagodzianki. Eeehh, spory problem. Bo kartony właściwie już popakowane, zostawiliśmy tylko kilka naczyń do bieżącego użytku. Nie wiem gdzie co jest, gdzie wałek, gdzie waga, gdzie potrzebne rzeczy typu mąka i cukier… No po prostu masakra. Mieszkanie gotowe do opróżnienia i wywiezienia, a Magdzie się jagodzianek zachciało :) Tak luźno w pracy powiedziałem o tym i odzew był taki, że nie miałem wyjścia, zamówienia na buły z jagodami posypały się jak z rękawa, hehe. Nie miałem wyjścia, trzeba było robić. Ale właśnie jak, skoro nie wiem gdzie co jest? :/ Zacząłem od szperania w necie w poszukiwaniu jakiegoś przepisu. I kolejny raz poratowała mnie Liska, a właściwie jej blog. I tutaj po raz pierwszy doceniłem zalety „szklankatury”. Bo Liska, zamiast na gramy podaje składniki na szklanki. Bo oczywiście wagi nie udało mi się znaleźć (gdyby mi się udało to pewnie obaliłbym powiedzenie „szukaj igły w stogu siana”). Ale i tak nieźle mi poszło, bo znalazłem i mąkę i cukier i nawet tarkę (bo też będzie potrzebna). A nawet papier do pieczenia :) Niestety oprócz wagi do rzeczy zagubionych/nie-odnalezionych zaliczyłem również wałek. Ale nie na darmo ostatnio obejrzałem wszystkie sezony McGyvera :) Jako wałek posłużyła mi butelka po Łomży. I widzisz Magda, a mówiłem, że picie piwa podczas pakowania to dobry pomysł! Opłacił się także mój zwyczaj dzielenia świeżych drożdży na 20 gramowe porcje i zamrażania ich. Bo właśnie 20 gram teraz mi było potrzebne. Więc tylko wyjąłem z zamrażalnika zawiniątko i po problemie. Na oko tylko musiałem odmierzyć 120 g masła. Ale to było proste. Podzieliłem kostkę masła na równe porcje, wziąłem tyle ile trzeba i gotowe :) No dobra, zgromadziłem wszystkie składniki i wziąłem się do roboty.

Dodam jeszcze, że przepis Liski nieznacznie zmodyfikowałem, ale to tak tylko troszeczkę :)

Zaczyn:
20 g świeżych drożdży
1/2 szklanki mleka
1/2 szklanki mąki tortowej
1/4 łyżeczki cukru

Ciasto:
120 g masła
3/4 szklanki cukru
3 żółtka
1/2 szklanki mleka
opakowanie cukru waniliowego
1/4 łyżeczki soli
2 łyżki skórki z cytryny
3,5 szklanki mąki tortowej

Nadzienie:
jagody (pewnie około 300 g)
3/4 szklanki cukru
opakowanie cukru waniliowego

Glazura:
1 jajko
trochę cukru

Najpierw robimy zaczyn: drożdże rozpuszczamy w letnim mleku w dużym kubku (koniecznie dużym, bo mocno rosną). Po 3 minutach dodajemy mąkę i cukier i dokładnie mieszamy. Owijamy folią i zostawiamy na 30 minut.
W międzyczasie na malutkim ogniu rozpuszczamy w rondelku masło. Do miski wrzucamy mąkę, sól, startą na tarce skórkę z cytryny, mleko i żółtka (i jeśli zapomniałem czegoś wymienić to też to dodajemy :)) Potem dodajemy nasz wyrośnięty zaczyn. Mieszamy dokładnie około 15-20 minut. Ciasto będzie się troszkę kleiło, ale takie ma być. Miskę szczelnie owijamy folią spożywczą i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia. Następnnie wyjmujemy na stolnicę (możemy ją lekko posypać mąką) i dzielimy na 15 części. Każdą część wałkujemy na w miarę cienki placek i wypełniamy nadzieniem. Zawijamy, formujemy bułkę i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Pewnie trzeba będzie to na dwa razy zrobić, chyba, że ktoś ma dwie blachy. Ja nie mam. Jak już porobimy te bułeczki to przykrywamy je ściereczką, żeby nie obsychały i zostawiamy na jakieś 30 minut. Potem smarujemy jajkiem i posypujemy cukrem.

Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni i pieczemy jagodzianki około 25 minut - tak żeby się ładnie zarumieniły.

Jutro w pracy zobaczymy, czy się ludzie nie potrują :)

[EDIT]: No dobra, chyba poszło nieźle. W pracy musiałem wysłuchać ze 30 (!!!) minutowego gadania jaki to jestem fajny i w ogóle to niemożliwe, że sam to wszystko robię, bo przecież faceci to tylko na piciu piwa się znają, a w ogóle to Magda to ma dobrze ze mną (słyszysz Magda? :)) i powinna chyba iść do Częstochowy podziękować za takiego faceta i w ogóle i w ogóle :) Eeehh, a ja stałem taki sobie skromny i słuchałem :> A Karolina tylko chichotała mi za uchem i widząc moją kiepsko ukrywaną skromność bzyczała: "lllluubisz to!" :> Eeeh, jak ona mnie zna :>

---------------------------------------------------------------------
Chcesz dostawać moje przepisy prosto na e-mail? Wpisz swój adres z prawej strony w okienko "Przepisy prosto na twój e-mail!". Od tej pory żaden przepis Ci nie umknie :)

Komentarze

  1. WOW! jakie smaczniutkie i takie booogate w jagódki, świetnie wyglądają ... macie jeszcze trochę? Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  2. E-e, u mnie w pracy się rozeszły w mgnieniu oka :>

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".

Popularne posty