Print Friendly and PDF

Jak zrobić masło (miodowe)?

www.chleby.info

Często serwuję Wam tutaj różne bardziej lub mniej zabawne historyjki, tak na rozruszanie. Ta będzie akurat, jak na mój gust i moje poczucie humoru, wyjątkowo zabawna. Otóż jest taki portal Fronda. Wchodzę tam czasami żeby się pośmiać. Znaczy portal nie jest humorystyczny, wręcz przeciwnie. Piszą tam o bardzo poważnych sprawach. O sprawach ważnych dla narodu i religii. Tylko tak czasami się zastanawiam czy oni tak na serio...

Sprawa jest dość stara, sprzed półtora roku. A dotyczy rzeczy jeszcze starszej, sprzed 12 lat. Ale minie pewnie jeszcze z 10 lat zanim przestanę się z tego śmiać. Tak więc na owej Frondzie ukazała się recenzja animowanego filmu z 2006 roku, Happy Feet: Tupot małych stóp. Co może być zabawnego w recenzji filmu? Albo chociaż na tyle ciekawego żeby zaśmiecać tym bloga z żarciem? Przeczytajcie sami...
     
Opowieść o pingwinie cesarskim o imieniu Mambo, który w odróżnieniu od ogółu swych pobratymców nie potrafi śpiewać, ale ma talent do tańca. Okoliczność ta czyni go w pewnym sensie osamotnionym w swej społeczności. O ile bowiem, śpiew jest wśród pingwinów cesarskich powszechny, popierany i nauczany, o tyle taniec stanowi dla nich coś obcego, a w dodatku mocno piętnowanego przez rządzących tą społecznością starszych. Owe starsze pingwiny twierdzą, że tego rodzaju praktyki jak taniec jako bezbożne i bluźniercze mogą tylko wywołać gniew „Wielkiego Pingwina” przez co w oceanie ma braknąć dla nich ryb (jest to bowiem kara „Wielkiego Pingwina” za taniec). Mambo nie poddaje się jednak w swym zamiłowaniu do tańca i w końcu przeprowadza wśród cesarskich pingwinów swoistą rewolucję w tym względzie.

Uważny czytelnik naszej strony zapewne nie jest zdziwiony dlaczego ta filmowa bajka otrzymała od nas jedną z najbardziej negatywnych not. W istocie rzeczy bowiem w produkcji tej oprócz kilku drobnych pozytywnych elementów mamy całą masę treści złych, dwuznacznych i niebezpiecznych. Co więcej główne wątki tego filmu wyraźnie zmierzają w kierunku apologii niemoralności i fałszywych doktryn. Poniżej wymienimy istotne punkty dla których nie możemy tej bajki nazwać inaczej niż wstrętną, bezbożną i niemoralną propagandą. A więc:

1. Mamy tu do czynienia z łatwą do rozpoznania apologią bezbożności i ateizmu oraz atakami na wiarę w Boga i religię. Jak to zostało już powyżej wskazane pingwiny cesarskie wierzą w „Wielkiego Pingwina”, a wiarę w to promują zwłaszcza rządzący nimi starsi, którzy często używają słów w rodzaju: „bluźniercze podrygi”, „bezbożne żądze”, „kara”, „potępiamy rozwiązłość”, etc. Nie trzeba być bardzo przenikliwym, by w „Wielkim Pingwinie” widzieć „zwierzęcą” metaforę Osoby Boga, zaś w typowej terminologii starszych pingwinów ujrzeć niczym w zwierciadle biblijnie i tradycyjnie chrześcijański język, który niegdyś często słyszało się z ambon i kazalnic. Niestety jednak wszystkie te rzeczy są tu pokazane jako błędne i w najlepszym wypadku będące wynikiem ignorancji. Przyszłość należy tu do tych, którzy ignorują wiarę w „Wielkiego Pingwina” i nie przejmują się przestrogami starszych rządzących.

2. Film ten z sympatią przedstawia rozwiązłość seksualną, obsceniczność oraz pozamałżeńskie tańce damsko-męskie. Przychylność wobec tych niemoralnych bądź niebezpiecznych zjawisk najbardziej oczywiście jest widoczna w odniesieniu do tańców damsko-męskich. Taniec jest bowiem przez starszych rządzących piętnowany, tymczasem w filmie tym jest pokazywany jako radość, wyzwolenie i szczęście. I nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby pochwalane tu pląsy miały charakter „rozdzielnopłciowy” (a więc istoty płci przeciwnej tańczyły w oddzielnych grupach, nie dotykając się nawzajem i nie wykonując względem siebie gestów oraz póz mających podkreślać ich fizyczną atrakcyjność). Niestety jednak, część z pokazanych w tej bajce tańców to nie tylko „tańce damsko-męskie”, ale również skrajnie wulgarne i obsceniczne ich odmiany (widzimy tu wszak nawet tzw. doggy dance style, który polega na tym, że tańcząca kobieta odwraca się tyłem do mężczyzny i przez pewne charakterystyczne ruchy naśladuje w ten sposób seks analny). Dodajmy, że w tej przecież przeznaczonej dla dzieci bajce pingwiny płci obojga tańczą ze sobą w rytm ohydnego utworu autorstwa „Prince’a” pt. „Kiss” (w którym zawarte są słowa:„Potrzebuję tylko twojego ciała/Od zmierzchu do świtu„).

3. Bajka ta z przychylnością pokazuje feminizm oraz brak szacunku dla władzy i starszych. Jedna z sympatycznych bohaterek tej produkcji mówi, iż „nie widzi swego powołania w wysiadywaniu jaja” (nie oznacza to jednak, że widzi się jako predysponowaną do życia w celibacie, gdyż w poufały sposób zachowuje się względem pingwinów płci męskiej). Oczywiście jest to nawiązanie do tego, iż w ludzkim świecie najczęstszą i ważną funkcją płci żeńskiej jest rodzenie i wychowywanie dzieci. Słowo Boże na tyle docenia tę niewieścią rolę, iż poucza nawet, że kobieta: „zbawiona będzie przez rodzenie dzieci” (1 Tymoteusza 2: 15). Niestety bezbożny feminizm atakuje lub przynajmniej poddaje w wątpliwość tę prawdę, a jego zwodniczy diabelski głos usłyszeliśmy w tej bajce. Brak szacunku wobec starszych widzimy tu zaś na przykładzie postawy głównych pozytywnych bohaterów, którzy buntują się przeciwko dobrym pouczeniom starszych rządzących. W ogóle starsze pingwiny są tu przedstawiane bez cienia jakiejkolwiek sympatii, jako pełne zrzędliwości, ignorancji i zaślepienia. Tymczasem tak Pismo święte, jak i tradycyjne doświadczenie ludzkości wskazują, że starość często niesie ze sobą wiele mądrości, rozeznania i rozwagi. W Biblii czytamy wszak: „Przed siwizną wstaniesz, będziesz szanował oblicze starca, w ten sposób okażesz bojaźń Bożą. Ja jestem Pan! „(Kapłańska 19: 32).

„Happy Feet: Tupot małych stóp” jest więc jednym z tych filmów, gdzie jak na dłoni widzimy następującą Bożą przestrogę: „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz!" (Izajasz 5: 20). Tym bardziej zaś twór ów jest zły, wstrętny i niebezpieczny, gdyż został on w sposób szczególny skierowany do dzieci.

Nooo, całkiem zacna recenzja prawda? Takie tam frondowe bicie piany. A teraz przyznać się, który fragment Was rozbawił najbardziej? Jeśli o mnie chodzi to łezkę rozbawienia uroniłem przy pozamałżeńskim tańcu damsko-męskim. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że ja - na szczęście - pozamałżeńskich tańców damsko-męskich nie uprawiam, więc prawdopodobnie do piekła nie trafię.

Ale wspomniałem o biciu piany. Więc właśnie... Bicia piany dzisiaj nie będzie, ale będzie bicie śmietany. Bo dzisiaj mamy dla Was przepis na domowe masło. Zrobimy je ze zwykłej sklepowej śmietany. Pomysł na to masło powstał dość dawno temu, gdy szykowałem przepisy na warsztaty, które miałem prowadzić. Ania wymyśliła żeby zrobić trochę inne masło, mianowicie z dodatkiem miodu, słodkie takie. Ochoczo podszedłem do tego pomysłu i okazało się, że wyszło doskonale. Dodatkowo skłoniła mnie do tego pomysłu jedna rzecz. Bardzo lubię bułkę z masłem i miodem. Ale bardzo rzadko jem. Dlaczego? Otóż nie cierpię, jak miód spływa mi z bułki, prosto na palce. Tutaj tego problemu nie ma, bo miód jest ukryty w maśle. Czyli takie 2 w 1. Przejdźmy zatem do rzeczy:

www.chleby.info

PRZEPIS NA DOMOWE MASŁO MIODOWE


Jak zrobić domowe masło miodowe - składniki


800 g śmietany (co najmniej 30%)
200 g miodu

Jak zrobić domowe masło miodowe - wykonanie


Najlepiej będzie skorzystać z planetarnego robota kuchennego. Od biedy może też być blender z nałożoną trzepaczką do białek. Ręcznego bicia nie polecam, chyba że macie naprawdę wprawę i dużo siły (i wytrzymałości).

Przelewamy śmietanę do misy i ubijamy. Trzeba ubijać dość długo, od kilku do kilkunastu minut, w zależności od procentowości śmietany. Im więcej procent, tym szybciej. Najpierw śmietana się ładnie ubije. Ale nie przestajemy ubijać. Po jakimś czasie zacznie opadać i robić się jej coraz mniej. Ubijamy bez przerwy dalej aż zaczną się wytrącać cząstki tłuszczu. Z chwili na chwilę będzie ich coraz więcej i będą się łączyć w całość. W tym momencie dodajemy miód i ubijamy jeszcze kilka minut. Dość szybko zauważymy, że z wytrąconych i połączonych ze sobą cząstek tłuszczu zrobiło się nam po prostu masło. Gdy już wytrąci się wszystko, co miało się wytrącać wyłączamy mikser i dłońmi lepimy kawałki masła w jedną zwartą kulkę. Wkładamy do miski z zimną wodą i wyciskamy dokładnie, żeby maślanka zawarta w maśle wypłynęła. Wymieniamy wodę w misce na czystą i wyciskamy dalej. I tak do momentu, aż woda przestanie się zabarwiać.

Ta metoda na produkcję masła nie jest zbyt ekonomiczna. Kupno masła w sklepie wychodzi zdecydowanie taniej. Ale czasami można sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa i fanaberii. Zwłaszcza jak kiedyś będziecie się chcieli przed gośćmi pochwalić.

Oczywiście też możecie zrobić takie zwykłe masło, bez miodu. Smakuje naprawdę doskonale.

PS. Cały proces się znacząco skróci, nawet do kilku minut jeśli użyjecie śmietany 42%, dedykowanej właśnie do masła.




www.chleby.info

Komentarze

  1. Dawno temu kilka razy kupowałam w sklepie w Zamościu takie masło smakowe - miodowe. Było pyszne! Ja też potem w domu robiłam coś podobnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm. Też nie lubię kiedy mi miodek spływa po palcach, ale czy z maślanką nie wylewamy i rozpuszczonego miodu?
    A poza tym przecież można wymieszać gotowe masło z miodem i efekt będzie taki sam, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę miodu w maślance na pewno zostanie. Ale zdecydowana większość będzie w maśle. I oczywiście wymieszanie miodu z gotowym masłem da ten sam efekt. Ale my lubimy wszystko robić sami ;) Jeżeli możemy sami zrobić masło, to wolimy zrobić niż kupić. Takie hobby po prostu ;)

      Usuń
    2. Ale maslanke powinno sie wypic.Dlatego warto przed zrobieniem masla, zakwasic smietane. Masz i maslo i napoj o smaku miodowym.

      Usuń
  3. Wow masło miodowe - szaleństwo!
    Koniecznie muszę wypróbować :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".

Popularne posty