Print Friendly and PDF

Chleb pszenno-żytni na zakwasie

www.chleby.info


Dawno temu, gdy mieszkałem jeszcze w domu rodzinnym, w okolicznym spożywczaku sprzedawany był chleb o nazwie „wojskowy”. Pamiętam, że bardzo go lubiłem. I tak jakoś zwizualizowałem sobie (być może to tylko moja fantazja, bo to musiało być pewnie ze 30 lat temu), że był podobny wyglądem i smakiem do tego, który dzisiaj Wam prezentujemy. A skoro o wojskowym chlebie mowa, to opowiem Wam o pewnym liście, który znalazłem wśród domowych zapomnianych szpargałów. Oto jego treść:

Droga Matulu, Drogi Tatku! Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia ze swoim Zenkiem i Zdzisiek też zdrowi. Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca.

Najpierw było mi trochę głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi. Żadnych bydląt karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w piecu rozpalać. Powiedzcie Heńkowi i Stefanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić (dziwne to, ale można się przyzwyczaić) i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować. Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak takie straszne, bo – uwaga – jest ciepła woda. Zawsze i o każdy porze!

Powiedzcie Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne, nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść, cinko… Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem. Żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku! Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie (koledzy przezywajo mnie od tego Bochenek). Na obiad to już nie ma problemów.

Co prowda porcje jak dla dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa wcale nie tkną. Chore to jakieś czy co? Tak więc wszystko czego nie zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze. Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som. Biegać to to nie potrafi. Bić się też nie.

Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego, ale wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo.

Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz …i już ręka złamana! To pewnie z tej kawy co ją litrami chlejo, i przez to mięso, co go to nie jedzo. Najsilniejszy jest u nas taki Kozłowski z Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i chyba z 62 kg, bo trochę mi się łostatnio od tego wojskowego jedzenia przytyło.

A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i Zdziśkowi. Mam już pierwsze odznaczenie za strzelanie! A tak mówiąc szczerze, to nie wiem za co. Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych ichniejszych dubeltówek.

Naboje – marzenie… I w dodatku nie trzeba ich samemu robić! Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie ślepy trafia bez celowania!

Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada, wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano butelkę tego frankowego samogonu do samego dna wypić. Na raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka.

Kapral znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie, ale mam już święty spokój. Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech szybko przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca. Całuję Was wszystkich mocno (a szczególnie mojego Zdziśka).
Wasza córka Józia.

Tak właśnie było. Wojsko to fajna zabawa. Zwłaszcza, gdy bez ograniczeń ma się chleb taki jak ten z przepisu poniżej.

www.chleby.info

PRZEPIS NA CHLEB PSZENNO-ŻYTNI NA ZAKWASIE

Chleb pszenno-żytni na zakwasie - składniki:

ZACZYN:
100 g zakwasu
100 g mąki żytniej *
100 ml wody
*czasami można w sklepach znaleźć mieszankę mąk, np. żytniej, pełnoziarnistej pszennej i graham lub orkiszowej – też się nada.

CIASTO WŁAŚCIWE:
cały zaczyn
200 ml wody
600 g mąki pszennej jasnej (typ nie wyższy niż 750)

www.chleby.info


Chleb pszenno-żytni na zakwasie – wykonanie:

Składniki na zaczyn łączymy ze sobą w misce, mieszamy przez moment łyżką (tylko tyle żeby się z grubsza połączyły ze sobą), zawijamy folią spożywczą i odstawiamy na co najmniej 12 godzin. Może być więcej, nawet i na dobę można, nic się nie stanie. Ale zdecydowanie nie krócej niż 12 godzin.

Po tym czasie do zaczynu dodajemy składniki na ciasto właściwe i wyrabiamy przez kilka minut. Ciasto może się nieco kleić, mąka żytnia tak już niestety ma. Na to nic nie poradzimy. Ponownie zawijamy w folie spożywczą (żeby nie wyschło) i znowu zostawiamy do wyrastania na co najmniej 8 godzin.
Po tym czasie formujemy bochenek. Poczytajcie w internecie o prawidłowym formowaniu bochenków, może jakiś film na YouTube będzie. To bardzo ważne, bo źle uformowany bochenek rozleje się na boki i nic z tego nie będzie. Natomiast dobrze uformowany i napięty bochenek utrzyma swój kształt podczas wyrastania. Uformowany bochenek kładziemy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i przykrywamy ściereczką. Ponownie zostawiamy tak na 8-12 godzin, aż wyrośnie. Jak będzie kiepsko rósł, to można zostawić na dłużej.

Oprószamy mąką i pieczemy 45 minut w 220 stopniach (grzałki góra-dół). Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i zostawiamy na kratce do wystudzenia.

Smacznego!

Polecamy również nasz przepis na chleb pszenny bez drożdży i bez zakwasu.

www.chleby.info


Komentarze

  1. no super1! jak zwykle! czytam przepisy ,rzadko z nich korzystam, bo nie mam komu gotować,ale zawsze czytam opowiastki ,które poprawiają humor,oj ale się uśmieję! czekam na dalsze, pozdrawiam serdecznie-Ewa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".

Popularne posty