Print Friendly and PDF

Piekarnia Grochola. Prawdziwy Chleb

www.chleby.info

Często raczę Was tutaj różnymi czerstwymi historiami. Zwykle zupełnie nie mającymi nic wspólnego z prawdą. Tym razem będzie inaczej. Historia będzie całkowicie prawdziwa. I wcale nie czerstwa. Wręcz przeciwnie. Świeża i pachnąca chlebem.
     
www.chleby.info

Był sobie chłopak. Chłopak miał hobby, marzenia. W sumie jak prawie każdy. Ale spokojnie, historia się rozwinie. Chłopak był analitykiem finansowym. Powiem Wam szczerze, że nie mam pojęcia czym się zajmuje analityk finansowy. Zawsze kojarzyło mi się to z facetem w modnym garniturze, który bez celu i sensu przesuwa cyferki w słupkach z lewa na prawo i z powrotem, a hajs na koncie sam się nabija. Prawdopodobnie nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, ale tak to sobie wyobrażam.

Więc ten chłopak miał hobby. Uwielbiał wypiekać pieczywo. I miał marzenie: otworzyć piekarnię. Teraz chłopak ma 40 lat (czyli właściwie nadal jest chłopakiem) i ponad 30 piekarni (czy też bardziej konkretnie: punktów sprzedaży, w których wypieka się pieczywo).

Ale po kolei… Kilka dni temu zostałem zaproszony do odwiedzenia jednego z takich punktów sprzedaży marki Piekarnia Grochola. Prawdziwy Chleb w Janikowie, w kujawsko-pomorskiem, niedaleko Inowrocławia. Te ponad 30 piekarni rozsianych jest po całym tym i sąsiednim województwie wielkopolskim. W mniejszych i większych miastach. Zresztą dokładną listę sklepów w razie potrzeby znajdziecie na stronie piekarni.


www.chleby.info

Zajeżdżając tam wiedziałem, że mam się spotkać z technologiem i prezesem. I pogadać sobie z nimi. Powiewam szczerze, że prezesa wyobrażałem sobie tak: gruby, wąsaty Janusz, podstarzały, w garniturze z komunii, którego nie może dopiąć na zbyt dużym brzuchu. A do tego zacznie gadać w jakimś niezrozumiałym dla mnie korpo-języku o bilansach, zyskach i stratach. Jakoś tak mi się w głowie kreował obraz prezesa piekarni. Sam nie wiem czemu. I nawet nie zliczę ile razy się w tej krótkiej myśli pomyliłem. Bo nie Janusz tylko Dariusz, nie gruby, tylko całkiem nieźle zbudowany, bez wąsów, 40 lat. Zamiast za małego garnituru z komunii miał elegancko dopasowany, modny garniak. A i mówił tak jakoś normalnie, zupełnie jak kumpel. Zresztą, jak wyszło w rozmowie, takie właśnie ma podejście do swoich pracowników. Nie jest to sztywna relacja szef-pracownik, tylko na zasadzie koleżeństwa i wzajemnego szacunku. Od razu miał za to u mnie plusa.

Spotkaliśmy się więc i prezes Dariusz Grochola, twórca Piekarni Grochola. Prawdziwy Chleb oprowadził mnie po sklepie, pokazał zaplecze (przy okazji zrobiłem parę drożdżówek) i opowiedział swoją historię.

www.chleby.info

www.chleby.info


Był analitykiem finansowym (jak wspomniałem wcześniej). W tygodniu, w dzień pracował, w weekendy się dokształcał. A wieczorami i nocami praktykował w okolicznej piekarni. Wiecie, ludzie mają dziwne hobby. Zdarzają się tacy, których kręci pieczenie chleba. W końcu zdobył tytuł mistrza piekarnictwa i zamarzył o własnej piekarni. Jak pomyślał, tak też zrobił. I zaczął produkować przeciętny, średniej jakości chleb. Trwało to dość długo. Pogubił się w tym – jak mówił. Gdzieś tam, w tym pędzie do biznesu, zatracił ideały. Ale w końcu przyszło otrzeźwienie. Zrozumiał, że nie o tym marzył, nie do tego dążył. Chciał karmić ludzi. A żeby ludzi karmić, to trzeba im dawać towar najwyższej jakości. I nie można chleba produkować, tylko trzeba go piec. Z sercem. Tak też kilka lat temu powołał do życia markę Prawdziwy Chleb. Chleb robiony wyłącznie ręcznie, bez żadnych zbędnych dodatków. Tylko mąka, woda, sól i zakwas. Nic więcej. Bez nowoczesnej linii produkcyjnej, bez maszyn, które chleb produkują zamiast wypiekać z sercem. Tylko te 4 składniki i ludzkie ręce.

Oczywiście nie samym chlebem człowiek żyje (tak, wiem, piwem również, ale tego niestety tutaj nie uświadczymy). Są także wypiekane na miejscu wszelakiego rodzaju drożdżówki. Z czym chcecie. I nie ma w tym zbyt wiele przesady. No, może nie z czym chcecie, tylko z tym, co akurat jest w posiadaniu sklepu. Bo jeśli nie pasuje Wam drożdżówka np. ze śliwkami i rabarbarem (która akurat jest w ofercie sklepu) to możecie powiedzieć, że rabarbar ssie i chcecie same śliwki. Nie ma problemu. Pani na miejscu ulepi Wam drożdżówę z samymi śliwkami. Genialne, nie? Jeszcze na koniec zostaniecie zapytani czy wolicie z lukrem czy bez. Przy tych normalnie robionych, nie na zamówienie, także oczywiście jest opcja lukier/bez lukru. Spotkaliście się kiedyś gdziekolwiek z czymś takim? Ja nigdy. Oczywiście na taką drożdżówkę trzeba poczekać ze 20 minut, ale opcja jest genialna.

Dostępne są także kanapki ze świeżo upieczonego pieczywa. Pani na miejscu robi eleganckie kanapeczki. Coś jak Subway, tylko na zimno. I ze 3-4 razy taniej.

Urzekła mnie też wizja prowadzenia firmy przez pana Dariusza. Tak jak już wspomniałem wcześniej, chce on żeby to funkcjonowało bardziej jak rodzinna firma niż korporacja. Żeby każdy odnosił się do siebie z szacunkiem, żeby szef znał swojego pracownika, a pracownik swojego szefa. Żeby nie było to bezosobowe. Co, przyznam, przy ponad 30 placówkach może być trudne. I tutaj dochodzimy do kolejnej ciekawostki. Dariusz wyliczył sobie (w końcu nie bez powodu jest analitykiem), że chce mieć 40 filii. Bo przy tej ilości jest w stanie zapanować nad wszystkim i zapewnić powtarzalność każdego chleba. Chociaż ostatnio zastanawia się czy nie da się tej liczby zwiększyć do 60. Ale powyżej 60 już nie. Powyżej nie będzie w stanie nad tym panować, a to może odbić się na jakości. A do tego w żadnym wypadku nie może dopuścić.


www.chleby.info

Pisałem wcześniej, że na spotkaniu miał być również technolog. Nie dotarł, bo miał jakieś sprawy rodzinne. A Dariusz rzekł tylko: „No przecież nawet nie przyszło mi do głowy, żeby mu w rodzinnych sprawach przeszkadzać i kazać przyjść”. Tak, to właśnie oddaje doskonale podejście prezesa do prowadzonego przez niego biznesu.

Porozmawialiśmy sobie o wszystkim. O prowadzeniu firmy, o pracodawcach i pracownikach, o innych piekarniach i piekarzach, o chlebie prawdziwym i tym mniej prawdziwym, ogólnie o życiu i tatuażach. I powiem Wam, że ze wszystkich szefów jakich znam, ten jest drugim, pod którego rządami mógłbym pracować. Pierwszym jest mój szef, w firmie, w której na co dzień pracuję. Ale o panu T. opowiem Wam może innym razem. Albo i nie opowiem.

Dobra, nie chcę Was zbytnio zanudzać, chociaż spotkanie było tak ciekawe, że mógłbym jeszcze drugie tyle o nim napisać. W każdym razie jeśli cenicie sobie prawdziwe, zdrowe jedzenie, taki naprawdę domowy chleb, do tego chcecie wspierać człowieka, który szanuje swoich pracowników, to wyroby Piekarni Grochola. Prawdziwy Chleb są właśnie tym, czego szukacie. Serio. Nie zawiedziecie się.


www.chleby.info

Jeszcze tylko na koniec wspomnę, bo dla niektórych może mieć to znaczenie: ciasto na pieczywo każdego dnia jest wyrabiane i szykowane na świeżo. Nie ma tutaj mrożonego ciasta. Akurat ja mrożonego ciasta się nie boję (bo mrożenie jest jedną z najzdrowszych form konserwacji żywności), ale wiem, że niektórym z Was marketowe mrożenie ciasta przeszkadza. Tutaj więc tego nie ma. Każdego dnia ciasto jest na świeżo zagniatane, wyrabiane, w garowni sobie spokojnie odpoczywa i wyrasta i trafia do pieca. Tak, żeby pieczywo, które sprzedaje Piekarnia Grochola było maksymalnie świeże.

Jeśli więc napotkacie na swojej drodze Piekarnię Grochola. Prawdziwy Chleb to nie wahajcie się tam zajrzeć. Nie zawiedziecie się. Macie moje słowo.

Tak, wiem, miał być już koniec. Ale jeszcze się jaram jedną rzeczą, więc się pochwalę. Poprosiłem Dariusza o słoik ich zakwasu, tak żebym mógł sobie w domu przetestować. Akurat byliśmy poza miejscem, gdzie ciasto jest robione więc zakwasu otrzymać nie mogłem. Ale Dariusz stwierdził, że przecież jeśli chcę zakwas to absolutnie koniecznie muszę go dostać, nie ma inaczej. Teraz nie bardzo jest jak, ale za parę dni przyjedzie do mnie niemal 300 km tylko po to, żeby ten zakwas mi dać. Tak, że ten… Oczekujcie na nowe chlebowe przepisy. A Ty, Dariuszu, przybywaj!



www.chleby.info

Komentarze

  1. To ty chyba u niego nie pracowaleś
    On to jest pozer typowy robi dobra minę do złej gry.Ludzie tam pracujący mają koszmar z jednym dniem wolnego w tygodniu lub wógole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałem we wpisie: nie pracowałem. Byłem kilka godzin obejrzeć piekarnię i porozmawiać z szefem. Prawdą jest, że go nie znam, tyle co te parę godzin. Ale sprawiał tak pozytywne wrażenie, jak opisałem to we wpisie.
      Dlatego też nie mogę zanegować tego, co napisałeś(aś). Ale w konfrontacji z tym, co ja widziałem brzmi to dziwnie. Ale może przeczyta ten wpis i wypowie się jeszcze ktoś, kto zna pana Dariusza.
      I żeby nie było: mój blog nie jest przez nikogo sponsorowany i wspierany więc dopuszczam na nim również opinie krytyczne wobec moich wpisów. Nikt mi za ten wpis nie zapłacił i nikt negatywnych wpisów (o ile będą w zgodzie z dobrymi obyczajami) nie będzie usuwał. Chyba, że urządzicie sobie tutaj jakąś wojenkę, która mi się nie spodoba ;)

      Usuń
    2. Jak to mówią "papier wszystko przyjemnie "
      Praca w tej piekarni to koszmar .pan wielki właściciel traktuje swoich pracowników jak niewolników i bardzo wurgarnie się odnosi a już o godzinach pracy i o wynagrodzeniu nie wspomnę
      A jeśli chodzi o wielkiego PANA właściciela DARIUSZA to wątpię w jego umiem ości piekarnicze i cukiernicze

      Usuń
    3. Wiedzę teoretyczną ma na pewno, ciekawie opowiadał o całym procesie. Twierdził też (a nie mam podstaw mu nie wierzyć), że jest mistrzem piekarnictwa. Więc i umiejętności praktyczne mieć musi.

      Z wielkim zaskoczeniem przyjmuję to co piszesz. Oczywiście nie mogę ani temu zaprzeczyć, ani potwierdzić. Ale przyjmuję z zaskoczeniem i liczę na to, że ktoś jeszcze napisze swój komentarz.

      Usuń
    4. I juz odzywają się jacys frustraci. Pracuje w tej piekrani i jestem BARDZO DOBRZE TRAKTOWANA! Pan Dariusz jest bardzo fajnym pracodawcą.

      Usuń
  2. Też mam takie same zdanie jak p Laura
    Pracownicy dla niego to bydło

    OdpowiedzUsuń
  3. pan dariusz to jeszcze kilka lat temu to lubil ostro dawac po nosie....

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja myśle, że piszą to ci co mają ze sobą jakis problem lub ci co im się chleby nie sprzedają. konkurencja. Wazne jest to co mowią kupujacy i że chleb im smakuje. A praca jak każda tylko bardziej wymagajaca. Kto nie chce pracowac to nie musi jak to mówią. Nie jestem związana z tym panem ani z firmą, tylko mnie wkurza jak ktos narzeka na swoją dolę kiedy moze ją zmienić według wlasnej woli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe, że to pisze konkurencja, w końcu czarny PR niczym nowym niestety nie jest, więc możliwe jak najbardziej, że są to opłacone komentarze (zresztą jeśli w firmie jest taki terror, to raczej pracownicy pewnie baliby się krytykować w necie, gdzie wcale nie jest się aż tak anonimowym, jak się wydaje). Ale też nie zgodzę się z Twoim stwierdzeniem, że najważniejszy jest produkt. Ja tam nie chcę produktu od kogoś, kto traktuje źle swoich pracowników i nie obchodzi mnie to, że to najlepszy produkt w województwie. Druga sprawa, którą poruszyłaś, to kwestia władzy nad swoim losem. Jest to prosta kalka amerykańskiego prostego myślenia, która zwalnia nas z przejmowania się innymi - "oni mają problem, to ich wina, co mnie to obchodzi". Ale prawda jest taka, że jak ma zmienić swoją dolę na przykład moja znajoma z małego miasteczka na podkarpaciu, która jest samotną matką na dodatek zajmującą się swoją niepełnosprawną matką? Przenieść się z nimi wszystkimi do kawalerki w Warszawie czy Wrocku, gdzie jest więcej pracy? I nie mów, że to pojedyncze wypadki, bo mnóstwo jest takich ludzi, którzy z różnych względów są przykuci do swojej bezrobotnej dziury. Dlatego ja jestem przeszczęśliwa, że udało mi się wynieść z Rzeszowa do Wrocka, gdzie jest pełno pracy i tu rzeczywiście źle traktowany pracownik idzie sobie w piz*u natychmiast i od razu widać po ciągłych ogłoszeniach rekrutacyjnych, gdzie się jak ludzi traktuje ;)

      Usuń
  5. Ja poznałam pana Dariusza w pracy i wydaje mi się być fajnym gościem

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".

Popularne posty