Print Friendly and PDF

Kruche rogaliki 3-składnikowe

www.chleby.info

Słuchajcie, zanim przejdziemy do meritum, czyli do przepisu, muszę opowiedzieć Wam pewną historię. Będzie dość długa, gdzieniegdzie być może pojawią się przekleństwa. Ale przeczytajcie jak macie czas. Chociaż przymusu nie ma, możecie od razu przewinąć stronę na dół, do przepisu. Co kto lubi, jak tam chcecie. Ale jeżeli czytacie, to zaczynam.
Działo się to parę lat temu, gdy jeszcze byłem w gimnazjum. Ze 13 lat miałem, więc pewnie jakaś druga klasa to była. Nie byłem takim przegrywem jak teraz, miałem nawet paru kumpli, a konkretnie trzech: Gruby (ważył ponad 100 kg), Miotła (jego mama była woźną) i Petarda (kiedyś wybuchnął petardę na lekcji, strasznie przypałowy gość).

Wszystko zaczęło się w środę. Był pogodny marcowy poranek. Wszystko spoko, siedzimy już w sali, dzwoni dzwonek, zaczyna się matma. Nauczycielką od matmy była Bomba. Nazywaliśmy ją tak, bo kiedyś jak pisaliśmy sprawdzian, to puściła takiego bąka, że Gruby ogłuchł na jedno ucho. Bomba często się spóźniała na lekcje i teraz jak zwykle jeszcze jej nie było. Nie było też Petardy. Nagle Petarda wpada, leci do nas i drze gębę "Chłopaki, patrzcie co mam!" i wyciąga zza pazuchy gazetę z gołymi babami. Mówi, że u starszego brata za łóżkiem znalazł. Oglądamy więc, co chwila komentując w stylu "O jaaaa, jakie cyce!". Tak byliśmy zaaferowani, że nie zauważyliśmy, że już od kilku dłuższych chwil za naszymi plecami stoi Bomba, która ni stąd ni zowąd pojawiła się w sali. I drze nagle ryja wprost zza naszych pleców "Czyje to?!". Petarda od razu się przyznał. Zresztą Bomba wiedziała, że on lubi odpierdalać manianę. Chwyciła go za ucho i wytargała na korytarz. A drugą ręką zgarnęła gazetkę. Słuchać było przez chwilę jakieś krzyki. Po minucie czy dwóch wraca do sali Petarda. Cały zapłakany i bez gazetki. Po lekcji pytamy go co i jak. A ten mówi, że w piątek (czyli za 2 dni) mają do szkoły przyjść jego rodzice i Bomba ma z nimi porozmawiać i pokazać tę gazetkę.

Matka Petardy jest rozwiedziona. Miała akurat jakiegoś gacha, strasznego chujka. Od dawna nawiał matkę Petardy żeby oddali go do domu dziecka. Teraz będzie miał argument.
Sprawa robiła się więc poważna. Zwołałem zatem zebranie pod trzepakiem, o 18. Przyszli wszyscy, Petarda oczywiście strasznie przygnębiony. Mówię więc, że wymyśliłem plan jak uratować dupę Petardzie i zemścić się na Bombie. Wszyscy w skupieniu patrzą na mnie, bo wiedzą, że niezły ze mnie mózgowiec i jestem ekspertem od różnorakich planów (byłem akurat strasznie podjarany serialem Prison Break, co to na różne sposoby uciekają z różnych więzień). Plan był następujący:
Od Miotły dowiedziałem się, że szkoła jest sprzątana zawsze w poniedziałki i piątki, a w czwartki w nocy w szkole siedzi tylko nocny stróż. Dowiedziałem się także, że Miotła może matce podebrać klucze do pokoju nauczycielskiego. A razem z nimi klucze do szafek nauczycieli w tymże pokoju. Zatem plan trzeba wykonać jutro, bo to przecież czwartek. Pytam czy wszyscy są gotowi, czy ktoś chce się wycofać? Gruby aż stęknął z podniecenia, czasami tak robi. Wszyscy jednocześnie mówią, że pewnie, że idą. Przydzielam więc zadania:
- Petarda, jako że to jego problem, idzie do sexshopu i kupuje wielkie dildo i pejcz
- Gruby załatwia 4 kominiarki
- Miotła przynosi wspomniane wcześniej klucze
- Ja biorę komórkę z nagraniami, które się nam przydadzą.

Każdy wie co ma robić więc rozstaliśmy się i poszliśmy do swoich domów. Jeszcze w nocy zadzwonił Gruby z informacją, że ma kominiarki. Rano w szkole zacząłem objaśniać swój plan. Wszyscy zachwyceni, ja tylko jakiś taki spięty. W końcu mamy się włamać do szkoły. W trakcie dnia, gdy byliśmy w szkole, sprawdziłem jeszcze czy nie da się tego zrobi bezkolizyjnie, ale niestety w pokoju nauczycielskim cały czas ktoś siedzi. Aż do 17. Mówię więc, że po lekcjach każdy idzie do siebie i spotykamy się o 20 przed szkołą. Każdy ma przynieść to, co wyznaczyłem.

Wybiła godzina "zero", znaczy się 20. Gruby jak zwykle się spóźnia. Reszta stoi, wszystko co potrzebne załatwione, mamy cały komplet kluczy. Mówię do chłopaków, że jeszcze nie jest za późno, jeszcze mogą się wycofać. Miotła mówi, że namęczył się z tymi kluczami, a poza tym Petarda to część naszej paczki i nie ma chuja, idziemy. W tym momencie wbija Gruby. Przeżuwa coś i mówi, że kończył kolację. I że jak przeżuje to będzie gotowy do akcji. OK, wszyscy znają plan? Znają. Mówię jeszcze żeby pamiętali, że kamery są tylko przed salą komputerową, ale na wszelki wypadek kominiarki zakładamy od razu. Podbijamy więc w kominiarkach do głównych drzwi szkoły, a przez okno widzimy, że cieć ogląda telewizję. Nie ma więc opcji żeby nas zobaczył. Miotła otwiera drzwi. Wchodzimy. Na wszelki wypadek, gdyby trzeba było szybko uciekać, zostawiamy drzwi otwarte. W szkole ciemno więc wyciągam latarkę. Czas na etap I. Mówię do Petardy żeby brał moją komórkę, leciał na pierwsze piętro i położył ją pod doniczką. Za minutę zacznie się nagranie. Petarda poleciał po schodach, schował telefon, sam też się schował, a my ukryliśmy się w kiblu. Chodziło o to żeby przedostać się obok portierni tak, żeby cieć nie zauważył. Ciekawi Was zapewne co było na nagraniu? Wrzaski z jakiegoś horroru. Jak to się odpaliło to sami się przestraszyliśmy, a co dopiero cieć, który myślał, że jest sam w nocy w szkole. Usłyszeliśmy jak zapala światła na korytarzu i idzie na piętro. Przemknęliśmy obok portierni i weszliśmy do pokoju nauczycielskiego. Etap I zakończony sukcesem. Otwieramy szafkę Bomby, a tam gazetka porno. Odetchnąłem, bo jakby zabrała gazetę do domu, to byłaby bieda. Pornosa włożyłem do plecaka, a na jego miejsce położyliśmy wielkiego czarnego dildosa i pejcz. Zamknęliśmy szafkę i czekamy. Po 10 minutach dźwięk miał się powtórzyć. I tak było. Ale tu właśnie plan się spierdolił. Bo cieć zamiast ponownie iść na piętro sprawdzić co to, po prostu wezwał policję. Oczywiście jako sprawny dowódca miałem plan B. Szeptem więc mówię: "Dobra, wypieprzamy przez okno, to tylko parter". Ale Gruby panikuje i mówi, że nie ma opcji, bo to wysoki parter, będzie ze 3 metry i on się połamie. Ale nie zważając na jego protesty lecę pierwszy. Wyskoczyłem, trawa miękka, nic się nie stało. Gruby wyleciał za mną z krzykiem. Przeżył. Na koniec Miotła. Gibki i sprawny to jeszcze przymknął na sobą okno. No to w nogi. Poderwaliśmy się z trawnika i słyszymy, że pod szkołę podjeżdża policja. Ale moment, gdzie jest Petarda?! Patrzymy w górę, a tam w oknie na pierwszym piętrze stoi Petarda.W jednej ręce trzyma mój telefon, a drugą ręką macha do nas. No to żeśmy dojebali! Przecież zamkną go za włamanie! Najciszej jak się da krzyczymy do Petardy, że policja tam idzie i żeby się chował, albo skakał. Ten mówi, że na chuj mu takie życie, że jak go złapią to matka go zajebie przecież, że nie ma wyjścia i skacze. Pojebus skoczył z ponad 6 metrów! Podbiegam do niego, sprawdzam czy żyje. Żyje, ale kostkę skręcił. Dobra, uciekamy. Uciekliśmy, jeszcze w parku po drodze Gruby nastawił kostkę Petardzie i jakoś wszyscy dotarliśmy do domu. Teraz tylko pozostało czekać i obserwować czy nasz plan wypalił.

Piątek rano, idę do szkoły. Po drodze mijam Petardę, idzie do szkoły ze starymi. Mruga mi porozumiewawczo. Trochę utyka, ale nie za bardzo. Błagam, niech to się uda. W szkole wszyscy się spotykamy, wbijamy na lekcję i czekamy. Przerwa. Do klasy wbija Petarda, cały zapłakany. Tyle, że ze śmiechu. Mówi, że udało się śpiewająco. Siada z rodzicami w pokoju nauczycielskim, Bomba podchodzi do szafki, sięga i wyciąga to wielkie czarne dildo! Ten narzeczony matki tak parsknął, że opluł pół stołu. A ona czerwona jak burak mruczy, że nie wie skąd tu się to wzięło i wyciąga ten pejcz. Matka podobno się oburzyła i wyszła. A ojczym się nie mógł pozbierać i klepnął Petardę uradowany w plecy. Bomba cała czerwona patrzy do szafki, widzi, że pornosa nie ma. I coś bełkocze, że to już nieaktualne. Petarda został odesłany na lekcje, a Bomba ma właśnie rozmowę z dyrektorką na temat przynoszenia takich zabawek do szkoły.

Petarda podszedł do mnie i powiedział, że kiedyś pewnie będę okradał banki, jak teraz takie plany umiem wymyślić.* I że to było warte skręconej kostki. Wydaje nam się, że Bomba coś podejrzewa, ale raczej nie będzie rozgrzebywać tematu, bo trochę drażliwy. Szkoda tylko stróża nocnego, bo policja sprawdziła mu trzeźwość i się okazało, że był pijany i go zwolnili.

* Okazało się, że Petarda się pomylił. Banku nigdy żadnego nie okradłem. Wiele lat później zostałem przyłapany na fałszowaniu dokumentów i zakończyłem swoją nielegalną karierę. Od tego dnia jestem przykładnym i prawym obywatelem.

Ale co właściwie ma wspólnego ta historia z kruchymi rogalikami? Ano wbrew pozorom ma bardzo wiele. Bo nie napisałem wszystkiego. Wróćmy do momentu, gdy dozorca poleciał na piętro sprawdzić, co to za hałas. Poleciał więc, a my przemknęliśmy obok portierni. Ale gdy byliśmy na wysokości stróżówki, Gruby zobaczył na stole, na talerzu, rogale. Chwycił dwa. Jednego pochłonął od razu, drugiego dał mi. Ugryzłem kawałek i oniemiałem. To najbardziej kruchy rogal jakiego jadłem. Pyszny! Później, gdy już zająłem się kulinariami, latami szukałem tego smaku, podejmowałem próby za próbą. Aż w końcu udało się! To jest właśnie ten przepis! Teraz dzielimy się nim z Wami.

www.chleby.info

PRZEPIS NA KRUCHE ROGALIKI 3-SKŁADNIKOWE


Kruche rogaliki 3-składnikowe - składniki


Ciasto:
250 g masła
500 g maki pszennej jasnej
200 ml śmietany (ok. 18%) **

Dodatkowo:
dżem, powidła, nutella, itp. jako nadzienie
cukier puder do posypania rogali

** Robiliśmy te rogale wielokrotnie, z różnymi śmietanami. Najlepsze wychodzą z Piątnicą 18%

Kruche rogaliki 3-składnikowe - wykonanie 

 

Składniki na ciasto łączymy ze sobą i wyrabiamy aż przestanie się kleić do dłoni. Potrwa to jakieś 7-10 minut. Zawijamy w folię spożywczą i chowamy do lodówki na co najmniej godzinę, aż nieco stężeje. Wyjmujemy, dzielimy na 4 części, każdą część wałkujemy w okrąg i dzielimy na 8 trójkątów. Na każdy trójkąt nakładamy nadzienie (dżem, nutella, itp) i zawijamy rogala. Pieczemy 30 minut w 180 stopniach. Po wyjęciu z piekarnika posypujemy cukrem pudrem.


Smacznego!

Polecamy również nasz przepis na sernik na zimno z porzeczkami.


www.chleby.info

Komentarze

  1. hahaha ale się uśmiałam! :D Pomysł rewelacyjny jak na taką zemstę chociaż nauczycielka mogła po prostu nie wykładać tych rzeczy z szafki i od razu powiedzieć, że sprawa nie aktualna. Trochę idiotycznie postąpiła.. super wpis :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Historyjka niezła ale nie ma to jak słodkie, domowe wypieki bez zbędnych konserwantów jak 90% produktów ze sklepów. Przepis porywam, na bank wykorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzy proste składniki a robią takie cuda, super! Zapisuję przepis ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Masło ma być miekkie czy z lodówki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze biorę takie prosto z lodówki, kroję w niewielkie kawałki i rozmiękczam podczas wyrabiania.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".

Popularne posty