Ani zachciało się ciasta. Takiego z brzoskwiniami. I wierci mi dziurę w brzuchu. Popatrzyliśmy po składnikach i okazało się, że tylko brzoskwiń nam brakuje. Polecieliśmy do sklepu (a to generalnie jest cała wyprawa, nie takie tam hop siup), nakupiliśmy masę niepotrzebnych rzecz, ja parę fajnych nowych piw kupiłem (których jestem wielkim smakoszem). Siedzimy tak w domu, minęła już co najmniej godzina i nagle taka błyskotliwa myśl przez głowę mi przebiegła z prędkością błyskawicy. Rzekłem więc: "Słuchaj, a kupiliśmy właściwie te brzoskwinie?". Ten przeciągły, świszczący oddech, to powolne wydobywające się z jej ust: "o kuurwaaaaa" powiedziało mi wszystko. Dzisiaj ciasta nie będzie. No nic, zrobiliśmy je następnym razem, kilka dni później.
Do tego ciasta można użyć dowolnych owoców. My akurat chcieliśmy zrobić z brzoskwiń, takich w puszce, w syropie. Właściwie to ciasto to nic wielkiego. Po prostu przyzwoite ciasto, w sam raz do kawy czy herbaty. A jego ogromną zaletą jest to, że właściwie samo się robi. Najdłużej nam się zeszło z pokrojeniem brzoskwiń, reszta właściwie zrobiła się sama. Dobre jest również to, że naprawdę długo zachowuje świeżość. My chyba przez 5 dni je jedliśmy i pod koniec wciąż było tak samo smaczne i świeże.