Print Friendly and PDF

Zupa krem z zielonego groszku

www.chleby.info

www.chleby.info

Styczeń, zimno, dobrze nie jest. W taką pogodę warto posilić się czymś naprawdę dobrym i rozgrzewającym. Na przykład jakąś zupą-kremem. Taką właśnie jak ta z zielonego groszku. Jak jeszcze parę grzanek do niej dodamy to naprawdę będzie sycąca. A skoro o grzankach mowa... Dawno temu, przy okazji przepisu na grzanki, wspominałem Wam jak to znany katolicki podróżnik Wojciech Cejrowski pozbawił mnie butów. Możecie o tym przeczytać tutaj: KLIK. Bardzo długo kazałem Wam czekać na dalszy ciąg historii, ale w końcu mogę Wam zdradzić jak się sprawa zakończyła. A właściwie chyba nie zakończyła, ciąg dalszy będzie z całą pewnością.
Historia będzie długa, ale warto przeczytać. Oczywiście nie ma ona żadnego związku z dzisiejszą zupą, więc kto chce to śmiało może przejść od razu do przepisu. A kto ma parę wolnych chwil i chęci to niech czyta.
 
Tak więc jakiś czas temu opowiadałem wam jak podróżnik Wojciech Cejrowski podstępem pozbawił mnie moich butów, które wpadły mu w oko. Codziennie rano przy wyjściu z domu zimny wiatr, śnieg oraz inne zjawiska pogodowe wpadające mi do adidasa przez dziurę przypominały o tej przykrej sytuacji. Mój gniew rósł wraz z postępującym spadkiem temperatury odczuwalnej, a dzisiaj już miarka się przebrała, bo przez dziurę wpadł mi do buta kawałek zamarzniętego gówna psiego, który zaczął roztapiać się i śmierdzieć jak siedziałem na wykładzie. Poczułem fetor i dyskretnie popatrzyłem na podeszwy, ale były czyste, więc byłem przekonany, że ktoś inny wdepnął. Ludzie się ode mnie odsuwali przez cały dzień i dopiero po powrocie do domu zobaczyłem, że mam calutką skarpetę zanieczyszczoną. Szlag mnie trafił tak, że myślałem, że mnie normalnie odwiozą prosto do Kobierzyna, ale że jest on od Warszawy dosyć daleko to mnie nie odwieźli tylko postanowiłem pójść na policję i zgłosić przestępstwo Cejrowskiego.

Wziąłem paragon od butów i nawet pudełko całe po nich oraz katalog CCC, żeby policjanci nie mieli problemu ze zrobieniem portretu pamięciowego mojego obuwia i poszedłem na mój dzielnicowy komisariat. W kolejce do dyżurki stało sporo osób i każdy miał bardzo długą sprawę do omówienia. Jedna staruszka zgłaszała zaginięcie psa, no i policjantka jej mówi, że to trzeba gdzie indziej zrobić, bo oni sprawy kryminalne prowadzą, no to babcia mówi żeby chociaż plakaty porozwieszali i w telewizji po wiadomościach pokazali zdjęcie psa, bo może ktoś go widział, no i policjantka mówi, że zaginięciami zwierząt się nie zajmują tylko ewentualnie jakby tego psa ktoś ukradł to oni by mogli zacząć dochodzenie, na co staruszka mówi, że ona sobie jednak przypomina, że ten pies to jej nie uciekł na spacerze tylko trzech mężczyzn go wciągnęło do samochodu i odjechało z piskiem opon i wtedy policjantka ją odesłała do jakiegoś pokoju na drugim piętrze.

Potem jeszcze była kobieta, która prosiła żeby wypuścili jej syna, co go aresztowali rano, bo on by nigdy nikogo nie pobił dotkliwie, bo to bardzo dobry chłopak i nawet był u pierwszej komunii kiedyś i pokazuje to zdjęcie syna z komunii i pyta, czy ta policjantka sądzi, że taki ładny chłopiec mógłby kogoś pobić tak bardzo i jeszcze ukraść telefon komórkowy. Policjantka mówi, że od sądzenia to jest sąd i oni tylko łapią ludzi, a syn był poszukiwany trzy miesiące listem gończym, to go złapali. Ta matka mówi, że on nie wiedział, że jest poszukiwany, bo on gazet nie czyta, telewizji nie ogląda, tylko cały dzień siedzi z nosem w książkach, taki jest pilny uczeń i jakby wiedział, to by się sam zgłosił na komisariat i kulturalnie wyjaśnił sprawę, tak jak jego ojciec, który teraz jest w więzieniu, jak był poszukiwany za napady rozbojowe. Dyżurna ją odesłała z kwitkiem i w końcu była moja kolej.

No to mówię, że zostały mi skradzione buty eleganckie włoskie Gino Lanetti z CCC i znam sprawcę więc całą sprawę rozwiązałem za nich tylko trzeba pojechać do złodzieja i mu buty zabrać, a ja nie wiem gdzie mieszka i sam się boję. Pokazuję policjantce gazetkę CCC i paragon i pudełko a ona mi mówi, że po pierwsze to dziwi się, że mi tak na tych butach zależy, bo godzinę temu mieli delikwenta, któremu z opieki społecznej przynieśli takie właśnie buty, bo ONZ przysłał do Polski 10 kontenerów, i w ten sposób mu chciały organy państwowe pomóc przetrwać zimę, ale jemu to się te buty tak nie spodobały, że nimi rzucił w pracownika społecznego i aż mu skroń rozcięło. Po drugie to buty kosztowały 139,00 zł więc to będzie tylko wykroczenie, a nie przestępstwo, bo przestępstwo jest jak się ukradnie za więcej niż 400 zł, więc nikomu się nie będzie chciało szukać i sprawa pewnie zostanie umorzona. Ja na to mówię, że kategorycznie żądam sprawiedliwości, a ona pyta, kto mi te buty ukradł. No to mówię, że Cejrowski Wojciech urodzony w Elblągu, syn Bogdana. Ludzie w kolejce w śmiech i policjantka też się śmieje i już chce mnie odprawić, a tu nagle taki stary policjant co przechodził akurat obok mówi, że on tego skurwysyna Cejrowskiego już od dawna chciał udupić, bo on wiele lat służył Polsce Ludowej i nawet jak kręcili serial o poruczniku Borewiczu to na nim się wzorowali, a Cejrowski wszystkich byłych milicjantów wyzywa od zdrajców i nie chce się odpieprzyć od generała. Powiedział, żebym przyszedł jutro, bo on teraz pracę kończy, ale ja mu mówię, że tu nie ma chwili do stracenia, bo Cejrowski może w każdym momencie wyjechać na jakąś wyprawę i uciec do jakiegoś kraju egzotycznego, który nie ma podpisanej umowy o ekstradycję z Polską i sobie będzie tam siedział do końca życia w moich butach i się z nas śmiał. Stary policjant mówi, że jak tak to tak i on tylko sprawdzi gdzie Cejrowski mieszka i jedziemy zaraz. Wziął jeszcze pistolet, pałkę, kajdanki, gaz pieprzowy, paralizator i inne sprzęty żeby Wojciechowi zadać cierpienie przy zatrzymaniu i pojechaliśmy do Konstancina pod Warszawą, gdzie według dokumentów Cejrowski jest zameldowany.

Dojeżdżamy pod adres podany, a tam willa olbrzymia, wielka była prawie jak szkoła podstawowa, do której chodziłem. Pierwowzór Borewicza dzwoni do furtki a Cejrowski przez głośniczek mówi, że on dziękuje, ale zarówno nowoczesny odkurzacz, jak i pościel ekologiczną już ma, na co policjant jak na filmach krzyczy, że otwierać policja. Cejrowski wychodzi z domu w majtkach samych, koszuli hawajskiej i moich butach i otwiera furtkę. Ja krzyczę, że to moje buty są i żeby oddawał, a policjant krzyczy, że on mu zaraz pokaże co się robi z kontrrewolucjonistami, na co Cejrowski Wojtek tylko się uśmiecha i mówi, że panowie spokojnie, zapraszam do środka, wszystko sobie wyjaśnimy. No to wchodzimy do środka, a ja mu się cały czas patrzę na nogi, żeby z tymi butami niczego nie zrobił i żeby się zaraz nie okazało, że on jest boso i o żadnych butach nic nie wie. W środku przepych ogromny, wszystko wyłożone marmurem, na ścianach wiszą głowy zwierząt dzikich jak hipopotamy i nosorożce. Poszliśmy do jakiegoś pokoju i Cejrowski nas posadził przy takim stoliku zrobionego z odciętej nogi słonia i mówi do policjanta, że on mu trochę przypomina porucznika Borewicza, no to policjant się trochę jakby udobruchał i mówi, że dobrze mu przypomina bo porucznik Borewicz był na nim wzorowany, i że on był dobrym milicjantem całe życie, bronił porządku i nie rozumie dlaczego Cejrowski go obraża wciąż. Cejrowski zaczął się śmiać do rozpuku i mówi, że przecież z tym obrażaniem to jest taka gra, żeby skanalizować nastroje antykomunistyczne i pieniądze wyciągać, a on sam od małego władzę ludową szanował i był z nią za pan brat, że już w szkole średniej donosił do UB, i że jak on sobie inaczej wyobraża, żeby on w tamtych czasach dostawał zgody na podróże zagraniczne. Cejrowski poleciał do innego pokoju i zaraz wraca z rękami pełnymi różnych papierów i pokazuje: moja pierwsza lojalka, mój pierwszy donos, podziękowania pisemne od generała Kiszczaka, itd.

Policjant mu mówi, że bardzo ładnie i docenia wszystko, ale dlaczego po 1989 tak się sprzedał środowiskom klerykalno-kombatanckim, na co Wojciech mówi, że to wszystko tak zaplanowane, żeby z tych programów podróżniczych i publicystycznych ciągnąć pieniądze i on prawie wszystkie te pieniądze przekazuje na Stowarzyszenie Ordynacka, tylko sobie tyle zostawił, żeby mieć ten dom, bo nie będzie przecież mieszkał jak zwierzę w jakiejś klitce zagrzybionej jak solidaruchy. A to wszystko było w ogóle pomysłem Jurka Urbana, który tutaj mieszka przez płot i zaraz wpadnie wypić po maluchu za stare czasy. No i faktycznie jak Cejrowski to mówił to przez okno zobaczyłem, że Jerzy Urban wychodzi do ogródka dom obok, włazi na drzewo przy płocie, po gałęzi nad tym płotem przechodzi i skacze. Mógł ulicą iść, ale widocznie taką miał fantazję. Wystraszyłem się, że się połamie, bo wysoko było, ale on głowę pochylił w dół i uszy zatrzepotały i go tak spowolniło, że wylądował jak kapitan Wrona Tadeusz. Policjant zobaczył Urbana i cały uradowany mówi, że od zawsze go chciał poznać, na co Cejrowski od razu wyciąga z szafki butelkę i szkło. Mi też polali, ja zszokowany wypiłem, a Urban pyta, czy pamiętają jak pacyfikowali zakłady meblowe w Sieradzu w 1981. Oni wszyscy w śmiech i się zaczynają przekrzykiwać, co który pamięta, jak jakiegoś robotnika bili pałką w jaja i on tak piszczał śmiesznie, i rechoczą. Oni opowiadają jakieś anegdoty sobie, a ja siedzę cicho i patrzę na moje buty na nogach Cejrowskiego i w końcu mówię do policjanta, że tutaj śmichy chichy, gadu gadu, a przecież przyjechaliśmy moje buty odzyskać. Na co policjant oburzony, że mam przestać towarzysza Wojciecha szkalować i wypierdalać w podskokach. Ja mówię, że bez butów moich nigdzie nie idę. Na to on mi psiknął w twarz gazem pieprzowym, że oddech straciłem i oczy mi załzawiło, złapał za kołnierz, wyprowadził na ganek i zajebał kopa w dupę aż zleciałem na dół. Cejrowski zaraz otworzył pilotem drzwi od garażu i 3 hieny tropikalne stamtąd wyskoczyły i od razu do mnie. Uciekłem za płot, furtkę zatrzasnąłem, a one ujadają. Cejrowski, policjant i Urban tylko patrzyli przez okno i się śmiali ze mnie, a ja musiałem do domu wracać autobusem podmiejskim w dziurawych adidasach. Teraz to już miarka się przebrała i na pewno tak tego nie zostawię i jakimś sposobem swoje buty odzyskam.

Tak właśnie było. Niebawem opowiem Wam dalszą część historii. Bo oczywiście ciąg dalszy jest. I ja wiem jaki. A Wy dowiecie się niebawem. Tymczasem pora na zupę.

PRZEPIS NA ZUPĘ-KREM Z ZIELONEGO GROSZKU


Zupa-krem z zielonego groszku - składniki


2 litry wody
udko kurczaka
pół marchewki
pół pietruszki
kawałek selera
2-3 cebule
2 ząbki czosnku
900 g mrożonego groszku
1/2 cytryny
100 g śmietany 12%
mozzarella (w zalewie)
przyprawy: sól, pieprz, tymianek, słodka papryka, opcjonalnie kurkuma

Zupa-krem z zielonego groszku - wykonanie

     
Cebulę kroimy w kosteczkę i szklimy razem z czosnkiem przeciśniętym przez praskę na niewielkiej ilości oleju.


Do garnka wlewamy wodę, wkładamy udko i włoszczyznę i na malutkim ogniu gotujemy około 1 godziny, co jakiś czas ściągając szum z wywaru. Na koniec wyjmujemy warzywa i kurczaka i dodajemy groszek, cebulę i przyprawy. Wyciskamy sok z cytryny. Gotujemy kilkanaście minut aż groszek będzie miękki. Na koniec zaprawiamy śmietaną i miksujemy. Podajemy z pokrojoną w plastry mozzarellą i grzankami (np. z TEGO przepisu).

Smacznego!

Polecamy także nasz przepis na zupę-krem z pieczonych ziemniaków.



www.chleby.info

www.chleby.info

Komentarze

Popularne posty